30.05.2013
Znaczenia parasola w Japonii nie można przecenić. Pierwszy
kupiłam zaraz po przyjeździe. Kosztował 100 jenów i był przezroczysty. W czasie
spaceru po Tokio zachciało mi się wejść do kawiarni. Złożyłam parasol i
weszłam. Siedzę, czekam na kelnera i widzę, ze mój oparty o podłogę parasol zaczyna
otaczać powiększająca się kałuża. Zauważam, że inni klienci kawiarni nie mają
wokół siebie kałuż. Co jest, u licha? Dokładne oględziny kawiarni i drzwi
wejściowych sprawiają, że zauważam osobliwe urządzenie stojące u wejścia do kawiarni.
Podchodzę i po krótkiej obserwacji innych gości plastikuję swój parasol. Teraz
z ulgą siadam przy stoliku. Mogę trzymać parasol na kolanach, mogę go postawić.
Woda ścieka do plastikowego worka, w którym tkwi mój parasol. Dlatego większość
parasoli jest długa i prosta. Można je
jednym gestem „ubrać” w koszulkę.
Tajfun w Tokio to deszcz i wicher. Niewiele parasoli jest w
stanie coś takiego przetrwać. Nazajutrz po przejściu tajfunu na ulicach znaleźć
można mnóstwo połamanych parasoli. Przypominają mi się „Parasole” Tadeusza
Kantora z Muzeum Narodowego w Krakowie.
Moja kolekcja parasoli wciąż się powiększa. Na ogół są to „pamiątki
z podróży” zaczęło padać i trzeba było kupić coś za 100 jenów (w 2007) –
obecnie najtańszy kosztuje 250 Jenów. Niektóre jednak pochodzą z darów – na Mt.
Koya, miejscu świątyń i klasztorów, kiedy wyjeżdżałam z przyklasztornego
schroniska straszliwie padało. Mnisi podarowali mi parasol, który mam do dziś.
Parasol (parasolka) pozwala się też chronić przed słońcem.
Niektóre Japonki noszą rozłożoną
parasolkę nad głową bez względu na to,
jakie jest niebo. Osłania od ciekawskich
spojrzeń albo od słońca lepiej niż kapelusz. Tak uważam po kilku latach
mieszkania w Japonii. Zaraz po przyjeździe urządzenie to wydawało mi się totalnie
niepraktyczne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz