Siedzę na macie
tatami w pokoju urządzonym w
tradycyjnym japońskim stylu
i piszę na komputerze opierając się o materac wysokości 30 cm,
który jest za moimi plecami. Materac to element
"umeblowania" w stylu europejskim. Dla Japończyka
wystarczyłaby gąbka grubości około 5 cm,
na której ułożyłby pościel. Przed sobą mam przesuwane prowadzące na balkon
drzwi zrobione z drewnianej ramy podklejonej papierem przypominającym pergamin.
Kiedy się odsunie jedno ich skrzydło
można zobaczyć przez grubą szybę ścianę wspaniałej zieleni. Za drugim
ich skrzydłem kryje się siatka, która zabezpiecza przed owadami. W pokoju nie ma okien. Prócz tego jest w nim stojąca
na podłodze lampa i niski stolik. Naprzeciwko drzwi balkonowych jest duża
wnęka-szafa o przesuwanych drzwiach z szeroką półką w połowie wysokości. To
schowek na posciel. Maty na podłodze przyjemnie pachną słomą, są czyste. Do
tego pokoju wchodzi się na bosaka! Na
ścianie na wysokości około 1,5 metra jest płaska gruba listwa, zapewne do
wieszania odzieży. Pokój sprawia ascetyczne wrażenie. Najlepiej chyba nadaje
się na sypialnię i ćwiczenia jogi (albo zen), ale inne pokoje też nie są zbyt
funkcjonalne. Na przykład garderoba. Jej wyposażenie stanowi biegnąca wzdłuz
sciany szafa w ścianie: półki z góry na dół a tuż przed nimi, na całej długości
półek - drązek do wieszania odzieży. Ubrania nie można powiesic w poprzek, bo
odległosc od półek do drzwi szafy jest za mała. Trzeba więc zasłonić
umieszczonymi na wieszakach rzeczami półki. Prostopadle do tej szafy biegnie
inna - nie wiadomo czemu służy, bo nie ma w niej wcale półek - po prostu
oddzielona drzwiami pusta przestrzeń.
Można się tam schować i udawać że nikogo nie ma w domu. Sypialnia jest
mała, mieszczą się tam tylko dwa łózka i deska do prasowania. Kuchnia to pomieszczenie
bez okien o dwóch wejściach z korytarza, z którego wchodzi się też do ubikacji
(ogromny sedes z elektronicznym panelem sterowania - z opcją mycia i suszenia!)
oraz do łazienki posiadającej przedsionek z lustrem i umywalką oraz osobnym
pomieszczeniem przeznaczonym na wannę i brodzik (właściwie cała ta część
łazienki jest brodzikiem, bo prysznic jest bezpośrednio nad podłogą).
Mieszkanie nie ma
okien tylko drzwi balkonowe w każdym z pokojów. Wszędzie są świetlówki, toteż
zapalanie światła trwa dłużej, niż by się chciało. Trzypalnikowa kuchenka gazowa, zmywarka,
plastikowe blaty to wyposażenie kuchni. Nie ma tam miejsca na stół, bo jest
zbyt wąska. Pralka automatyczna jest wbudowana w ścianę na korytarzu. Miejscowe
pralki piorą w zimnej wodzie (oszczędność!). Trzeba koniecznie używać japońskich
proszków, bo te tańsze - amerykańskie nie dopierają w stopniu zadowalającym.
Lodówka nie odbiega od normy, przynajmniej na pozór. Chodząc po mieszkaniu
trzeba uważac by nie potknąć się z powodu występujacej róznicy poziomow - z
przestrzeni położonej niżej stanowiącej przedpokój wchodzi się na wyżej
położony korytarz. Z korytarza wchodzimy pięć centymetrow w górę do pokoju z
tatami. W mieszkaniu aż roi się od elektronicznych przycisków. Głowny panel
sterowania znajduje sie z salonie. Kiedyś gdy nacisnęłam po kolei wszystkie
przyciski usłyszałam dziwny szum z łazienki. Okazało się, że w wannie leje się
woda. Odkryłam w ten sposób opcję: "przygotuj kąpiel nie ruszając sie z salonu". Inne
przyciski to klimatyzatory i lampy oświetleniowe. Obok panelu jest domofon z
ekranem, na którym widać kto dzwoni do drzwi. Gdy pierwszej nocy kładłam się
spać, zgadało się o trzęsieniach ziemi. Chciałam wiedzieć, co należy zrobic w
takiej sytuacji. "Chodź tutaj, to ci pokażę" - powiedział mąż, więc
wstałam i podeszłam do szafy. Na półce były dwa kaski, niżej plecak.
"Trzeba szybko wdziać kask, chwycić plecak i uciekac pod stół" -
powiedział. Przy słabszych trzęsieniach nie należy uciekać z budynku. Pierwsze
wstrząsy nie są groźne, dopiero w drugim etapie zaczynają spadać lampy z sufitu
i przedmioty z półek. Grozi to zranieniem. Lepiej więc, żeby w swym japońskim
domu nie ustawiać wysoko na pólkach kieliszków, porcelany ani cięższych
przedmiotów.
W garażu jest komora na śmieci. Należy
je sortować. Butelki z tłustych płynow umyć dokładnie. Kartony po sokach i
mleku również, a następnie rozłożyc na plasko. Nie umyte nie nadają się do
reutylizacji. Osobno układa sie rzeczy mozliwe do spalenia, osobno niepalne.
Kartony i papier trzeba związywać sznurkiem. Za wywożenie posortowanych śmieci
płaci miasto. Meble, stary sprzęt elektroniczny itp. zbierają specjalne służby,
jeśli wezwie się je telefonicznie. Za to już trzeba zapłacić osobno.
Wrażenie z Tokio, w którym to mieszkanie się znajduje: miasto w
szarych kolorach, z mnóstwem wieżowców, estakad, trochę jak Nowy Jork. Nie
wydaje się brzydkie, zadziwiająco harmonizuje z szarością nieba i oceanu. Jeśli
gdzieś widać zieleń - porasta powierzchnię ziemi gęsto, jak kożuch. Czasami
wzbijają sie w powietrze wysokie drzewa.
Jakich to chmur szarych
kołyska
jakich to drutów
żelbetowych pręgi
jakiż to grzbiet tygrysi
tokiot wielki
No nie wiem czy bym chciał w takich warunkach mieszkać. Pewnie to kwestia przyzwyczajenia ;)
OdpowiedzUsuńEch, nie było tak źle, jeśli było się w swoim domu. Gorzej było w klasztorze buddyjskim, bo o 6.30 rano zwijali futon i nie było gdzie się podziać w pokoju.
OdpowiedzUsuń